niedziela, 27 kwietnia 2014

Beginning

- Pamiętasz jak się poznaliśmy?

Patrzyłam prosto w jego niebieskie oczy, które błyszczały radośnie, posyłając mi spojrzenie spod ciemnych, długich rzęs. Był tak blisko, że bez problemu mogłam policzyć piegi na jego nosie. Prawą dłonią bawiłam się jego ciemnobrązowymi lokami, drugą obejmowałam w pasie, podobnie jak i on mnie. Kołdra otulała nas dokładnie. Czułam bijące z jego nagiego ciała ciepło, które przypominało mi o czasie jaki kiedyś spędziliśmy razem.

- Oczywiście, że pamiętam – odpowiedziałam.

Uśmiechnął się i zamyślił na chwilę.
Poznaliśmy się mojego pierwszego dnia w Londynie. Oficjalnego, pierwszego dnia, kiedy to miałam już swoje mieszkanie, a za kilka dni miałam również zacząć studia. Uciekłam ze Stanów tak samo jak mój brat. Kultura i życie na Wyspach fascynowały mnie już od dawna, więc postanowiłam zrobić wszystko, by nareszcie tam wyjechać.

- Musiałem wtedy żałośnie wyglądać, co? – zapytał.

Wcale tak nie uważałam. Pamiętałam to zupełnie inaczej.
Wyszłam wtedy z zatłoczonego pubu razem z moim bratem Adamem i jego kumplem, Dashem, który był na studenckiej wymianie ze Stanów. Chłopacy chcieli wyjść na fajkę, a ja czułam już po prostu, że nadmiar alkoholu zaczyna dawać mi się we znaki. Było mi gorąco, a zjedzona wcześniej pizza zaczęła odzywać się z czeluści mojego żołądka. Potrzebowałam świeżego powietrza.
Skręciliśmy za róg ulicy i przeszliśmy się kawałek, kiedy Dash zauważył jak dwóch facetów tłucze jakiegoś chłopaka, który jest tak zalany, że nie ma już nawet siły się bronić. Wszystko to działo się w jednej z ciemniejszych uliczek, więc Dash rzucił się na ratunek, a w jego ślady poszedł po chwili mój brat.

- Wiesz za co to było?

Tym razem to ja zaczęłam się zastanawiać. W sumie nigdy potem o tym nie rozmawialiśmy. Myślałam, że nie ma o czym. Ważne, że Richard był cały i zdrowy. Wtedy dodatkowo z podbitym okiem, krwawiącym nosem i rozwaloną wargą. Ale był cały. Nawet nie zastanawiałam się wcześniej, że mógł istnieć jakiś powód.

- Widzieli mnie z innym facetem – powiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. – To nie było nic wielkiego – dodał, widząc moją reakcję. – Nie wiedziałem jeszcze wtedy. W sumie, to był pierwszy raz, kiedy coś tam przemknęło mi przez myśl. Ten chłopak… nawet nie pamiętam jak miał na imię… tak tylko gadaliśmy. Próbował mnie chyba podrywać. W każdym bądź razie tych dwóch typków zaczęło mnie potem wyzywać od pedałów i wywlekli mnie na zewnątrz. Czułem się jak najgorsze gówno, Alice. Brzydziłem się sam sobą.

Dotknęłam dłonią jego policzka, który pokrywał zarost. Uwielbiałam tą jego rudzianą brodę, tak samo jak kręcone, ciemne włosy, piegi na nosie, niebieskie oczy i długie rzęsy.  A kiedy się uśmiechał, sama nie potrafiłam powstrzymać radości i śmiałam się razem z nim. Był jedyną w swoim rodzaju, najbardziej wyjątkową osobą jaką poznałam w swoim życiu. A kiedy widziałam na jego twarzy smutek, taki jak widziałam teraz, chciałam tylko zrobić wszystko, żeby znów się uśmiechnął. Chociaż na krótką chwilę.

- Ludzie są podli, Rich. A to w czym są najlepsi, to niszczenie drugiego człowieka.

Wciąż się we mnie wpatrywał. A potem przyciągnął do siebie swoim silnym ramieniem tak, że nasze ciała znów się dotykały, a usta dzieliły pojedyncze centymetry.

- Wiem to bardzo dokładnie. Rodzice uświadomili mi to najbardziej – wyznał gorzko.

Pomyślałam o nich przez chwilę.
Zanim się rozstaliśmy, byliśmy razem przez rok. Richard był jedyną osobą, przy której potrafiłam się otworzyć i najzwyczajniej w świecie być sobą. Ale kiedy powoli zaczęliśmy wprowadzać w życie poważniejsze sprawy, planować coś na kolejne lata, rozmawiać o tym jak to by było się razem zestarzeć, zaczęłam czuć, że on jednak do końca sobą być nie potrafi.

To wszystko było dla mnie nowością, podobnie jak dla niego. Nie wiem, czy można było nazwać rozstaniem to, co wydarzyło się potem. Ja nie chciałam go przytłaczać, on nie chciał mnie oszukiwać, ale nie potrafiliśmy jeszcze przez bardzo długi czas żyć bez siebie. A kiedy o wszystkim dowiedzieli się jego rodzice, wybuchła jedna, wielka burza.

Potem skończyłam studia i wróciłam do Stanów.
Kilka miesięcy później znów pojawił się w moim życiu.

- Bardzo się za tobą stęskniłem.

Uśmiechnęłam się na chwilę, zastanawiając mi się, czy aby na pewno nie czyta mi w myślach.

- Ja za tobą też.

Pocałował mnie.
Przez okno wpadały do pokoju pierwsze promienie słońca. Nie miałam pojęcia która była już godzina. Nie zmrużyliśmy oczu nawet na chwilę.

Każdy z naszych dotyków i pocałunków był tą tęsknotą przesycony całkowicie. To było jak nie dające się ugasić pragnienie. Coś dziwnego ciągnęło nas do siebie i nie mogłam przestać myśleć o niczym innym. Jego dłonie, ramiona, biodra i usta były wszystkim.

- Kochasz mnie?

Odsunął mnie od siebie nagle i objął moją twarz, wpatrując się we mnie, jakby przestraszony.

- Kocham cię.

Nie musiałam się wcale nad tym zastanawiać.

- Po tym wszystkim, co ci zrobiłem? – zapytał. – Czym sobie na to zasłużyłem?

Słyszałam w jego głosie wielkie niedowierzanie.

- Nie wiem… Nie istnieje żaden powód – odparłam, ale on nadal oczekiwał na wyjaśnienia. – Widzę cię, słyszę i czuję, i nie potrafię myśleć o niczym innym niż o tym, że jestem szczęśliwa.

- Kocham cię – odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.

- Ja tam myślałam w końcu, że jednak wolisz tych facetów – mruknęłam. Uwielbiałam się z nim droczyć i widzieć jaką te wszystkie głupie żarty sprawiają mi radość.

Jego dotyk skutecznie odwrócił moją uwagę. Kiedy jego dłoń powędrowała w dół od mojego pasa, ochota na jakiekolwiek żarty przeszła mi całkowicie.

- Facetom brakuje bardzo wielu rzeczy – odparł i pocałował mnie po chwili. Najpierw powoli i delikatnie, potem namiętnie i intensywnie.

- Nie zgadzam się z tym – powiedziałam.

Zaśmiał się cicho.




Co by tu powiedzieć w związku z powyższym... To nowy, dziwny pomysł i coś czego nie pisałam wcześniej. Na razie tylko tyle wiem. 
Będę wdzięczna za każdą wyrażoną opinię, albo chociaż jakiś maleńki znaczek na to, że ktokolwiek przeczytał i wpadnie, kiedy pojawi się część dalsza ;D.